27 stycznia 2014

Seniorzy na drodze: wykluczanie niebezpieczeństwa vs niebezpieczeństwo wykluczenia


Być może nie pasuję do standardów narzucanych przez dzisiejsze media, ale zawsze wydawało mi się, że praca dziennikarza jest zawodem z misją, która wymaga nie tylko informowania o przebiegu bieżących zdarzeń, ale także promowania postaw zdrowego rozsądku i szacunku dla innych. Wprawdzie ostatnie lata wybudziły mnie częściowo z tej ułudy, lecz ostatnia resztka rozsądku (a może własnie jego braku?) kazała mi wierzyć, że przynamniej dziennikarze starszego pokolenia pozostają wierni tej zasadzie.

Och, jakże się myliłem.

W roli głównej Jerzy Iwaszkiewicz, znany dziennikarz motoryzacyjny, i jego wypowiedzi na temat proponowanego obowiązku wprowadzenia badań dla kierowców w podeszłym wieku:




Słucham, słucham i nadziwić się nie mogę, jak sprytnie pan Jerzy usiłuje odpędzić od siebie świadomość, że starość powoduje nieodwracalne pogorszenie funkcji organizmu stwarzające zagrożenie dla życia i zdrowia innych uczestników ruchu.

Pomimo sympatii, którą (mimo wszystko) darzę p. Iwaszkiewicza, oraz jeszcze większej sympatii, którą mam dla ogółu seniorów, nie pojmuję, jak można nie zauważać, że osoby po 60. roku życia są odpowiedzialne za 10% przypadków śmierci na polskich drogach, choć stanowią nieproporcjonalnie mniejszy odsetek ogółu kierowców.

Sprzeciw p. Iwaszkiewicza dziwi mnie tym bardziej, że nikt nie mówi przecież o obligatoryjnym odbieraniu prawa jazdy osobom starszym. W proponowanym zarysie przepisów jest mowa o wprowadzeniu obowiązku przeprowadzenia badań, które miałyby oceniać zdolność do prowadzenia pojazdów. Takie same badania prowadzone są przecież przed rozpoczęciem kursu na prawo jazdy i mało kto się przeciw temu buntuje. A przecież odsetek osób niezdolnych do bezpiecznego prowadzenia pojazdów jest w grupie seniorów znacznie więcej niż w ogólnej populacji kierowców!

Liczba śmiertelnych wypadków w przeliczeniu na
100 mln przejechanych kilometrów w zależności od wieku kierowcy.
Dane amerykańskie, źródło grafiki: WSJ.com

Kierowcy-seniorzy a bezpieczeństwo rowerzystów


Dlaczego o tej sprawie na blogu rowerowym? Odpowiedź jest prosta: zadziwiająco często do niebezpiecznych sytuacji z moim udziałem jako rowerzysty dochodzi właśnie z winy kierowców w wieku 50+, może nawet 60+. Możliwych przyczyn widzę kilka:

  • bardzo często nie jestem w porę dostrzegany na drodze przez osoby starsze (i to pomimo faktu, że przy złej widoczności w 90% przypadków mam na sobie jaskrawożółtą bluzę, której zdrowy i przytomny człowiek nie jest w stanie przeoczyć)
  • starsi kierowcy, choć szarżują bardzo rzadko, niezwykle często wykazują się brakiem elementarnej kultury jazdy i uprzejmości; nie wiem, czy to efekt lat zaniedbań ze strony władz, czy może przekonania niektórych seniorów, że jako osobom starszym wszystko im się należy, ale fakt pozostaje faktem: wielu z nich należy do najbardziej aroganckich uczestników dróg
  • gołym okiem widać, że z wiekiem spada zdolność do oceny prędkości oraz odległości; to zresztą nie tylko moje obserwacje, potwierdzają to badania
  • podobnemu pogorszeniu ulega choćby reakcja na bodźce docierające z otoczenia (mówiąc wprost: mózg osoby starszej wolniej przetwarza informacje, co prowadzi do opóźnienia reakcji, która sama w sobie również jest wolniejsza)

Źródło: flickr.com, autor: Jessica W
Licencja CC-BY-NC-SA

Kiedy połączymy to z często spotykaną opornością na jakąkolwiek argumentację (A co mnie tu będziesz pouczał, dzieciaku!), uzyskujemy mieszankę iście wybuchową.

Być może szukam dziury w całym, być może mam po prostu pecha, za to na pewno niektórzy zarzucą mi w duchu, że czepiam się ogółu ludzi starszych (co jest bzdurą). Ale z perspektywy ładnych kilku lat przeciskania się między samochodami mam nieodparte wrażenie, że okresowe badania dla kierowców w podeszłym wieku mają ogromny sens, tak samo jak psychotesty dla kierowców początkujących.

Tak samo jak wymagamy ich od operatorów dźwigów i nie budzi to powszechnego oburzenia, musimy wreszcie powszechnie przyswoić sobie wiedzę, że rozpędzony samochód w rękach nieodpowiedniej osoby to półtoratonowy pocisk zdolny do zabicia człowieka. Zaklinanie rzeczywistości przez dziennikarzy motoryzacyjnych w żaden sposób na ten fakt nie wpłynie.

4 komentarze :

  1. Z perspektywy siodełka nie spotkałem się koło w blachę z kierowcą w podeszłym wieku, jednak uważam, że skoro z wiekiem wszystkie zmysły ulegają stopniowej degradacji, to czemu i czas reakcji takiego kierowcy nie miałby ulec pogorszeniu. Zdecydowanie jestem za wprowadzeniem okresowych badań np. co 5 lat od 60 roku życia oraz co 2 lata po 70 roku życia.

    Z perspektywy kierowcy samochodu, spotkałem się z tamowaniem ruchu, zmianą pasa bez kierunku czy hamowaniem do 5 km/h podczas skrętu przez osoby starsze. Dodatkowo widziałem też wjeżdżanie na pasy bez uprzedniego zatrzymania się, wjeżdżanie na połowę pasa z podporządkowanej i zatrzymanie się na środku, czy inne niebezpieczne sytuacje. Nie zabraniam osobom w podeszłym wieku prowadzenia samochodu, jednak uważam, że nie każda osoba się do tego nadaje z takiego czy innego względu. Nie każdy ma potrzebny refleks, uwagę, spostrzegawczość, dalekowzroczność czy koncentrację potrzebną do prowadzenia samochodu i mówię tu także o młodych, początkujących kierowcach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałem jeden - na szczęście niegroźny w skutkach - wypadek, kiedy jechałem do pracy i potrącił mnie pan w wieku 60+, wyjeżdżający z podporządkowanej w biały dzień. Jeśli chodzi o prawa jazdy: jestem za okresem ważności 5 lub 10 lat, oczywiście każdy egzamin ma weryfikować znajomość aktualnego PoRD. Poza tym, sugeruję jako środek doraźny - do momentu osiągnięcia równowagi transportowej podobnej jak w DK, DE, NL itp., gdzie gros kierowców jeździ również na rowerach - przeprowadzanie części zajęć na kursie PJ z użyciem roweru w ruchu miejskim, aby kursant mógł z perspektywy siodełka poznać wyprzedzanie na gazetę lub wymuszenie pierwszeństwa na przejeździe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja rozumiem intencje autora i to, że każdy z nas chciałby być w pełni sprawny przez 100 lat i dłużej, ale… No właśnie, ale jest granica, poza którą starsi ludzie stwarzają już zagrożenie. I tak naprawdę nie wypracowaliśmy jeszcze sposobu, jak niewelować takie zagrożenie, bo jak wpływać na seniorów?! A to przykład z mojego życia: U mojego ojca wraz z pierwszymi oznakami demencji pojawiła się agresja i niesłychana nerwowość, a jeździć chce. Przetłumaczyć mu się nie da! Miał już 2 stłuczki, mama boi się z nim jeździć. Prosiłam policjanta, żeby z nim porozmawiał, ale ten mówi mi od razu o ubezwłasnowoleniniu. Ale ja nie chcę go ubezwłasnowalniać, tylko żeby już nie siadał za kółko, a to ubezwłasnowolnienie jak czytam „może nastąpić tylko z powodu: choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego albo innego rodzaju zaburzeń psychicznych”, cyt. http://www.eporady24.pl/ubezwlasnowolnienie,artykuly,4,58,310.html To mi się wydaje o wiele za wcześnie, a z drugiej strony ojciec absolutnie nie powinien jeździć autem, na rowerze również. Stwarza zagrożenie dla siebie i dla innych. Czy ja mam na niego pisać jakieś donosy, cz co?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, bo żaden z nas nie jest prawnikiem. Ale z tego co słyszy się w mediach, coraz częściej po prostu odbiera się prawo jazdy kierowcom, których zachowanie w rażący sposób zagraża bezpieczeństwu, a ich postawa nie rokuje zmiany zachowania.

    Problem w tym, że prawa jazdy nie można ot tak sobie odebrać - dzieje się to dopiero po wypadku czy złapaniu kierowcy na jakimś bardzo niebezpiecznym manewrze. Być może jednak byłaby jakaś szansa, aby w ten sposób ograniczyć zapędy Pani ojca?


    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń