Lighthaus to nic innego jak półprzezroczysty wężyk podłączony do źródła światła zamkniętego w obudowie z tworzywa. Wprawdzie nie poraża swą jasnością, jednak jako uzupełniające oświetlenie dla poszukiwaczy ciekawych gadżetów spisze się idealnie. Ale po kolei.
Obudowa prezentuje się solidnie... |
Zacznijmy - tradycyjnie - od pierwszych wrażeń po wyjęciu produktu z pudełka. Są one... średnie. Wykonanie obudowy pozostawia nieco do życzenia (powiedzmy sobie szczerze: naklejkę z logo można zamówić za grosze na Alledrogo i nie trzeba jej drukować na domowej drukarce), a mocowanie do roweru za pomocą gumowego paska nie przypadnie do gustu szczególnie wybrednym estetom (choć trzeba przyznać, że jest ono zaskakująco solidne!).
Dla porządku dodam, że obudowę możemy też przymocować za pomocą klipsa, choć nie udało mi się znaleźć zastosowania dla tego elementu.
Z drugiej strony ten brak wypolerowania produktu ma swój urok - wiemy przynajmniej, że to dzieło rąk człowieka, a nie jeden z milionów egzemplarzy wyprodukowanych przez maszynę stojącą gdzieś w Azji. Warto bowiem wspomnieć, że lampki Lighthaus są montowane w całości w Polsce - i za to wielkie czapki z głów dla ich twórców!
Jakość wykonania samej elektroniki jest dobra. Wprawdzie obudowa nie wygląda na wodoodporną, a wyjście przewodu zasilającego wężyk nie jest w żaden sposób zabezpieczone przed wnikaniem wody, jednak w lekkiej mżawce nie napotkałem żadnych problemów z działaniem lampki. Przed ewentualnym zakupem dobrze jednak pamiętać, że nie jest to oświetlenie na każdą aurę.
...ale w czasie deszczu może nie być najciekawiej |
Było trochę o wyglądzie, czas więc przejść do części zasadniczej:
Testowanie czas zacząć!
Montaż Lighthaus trwa maksymalnie kilka minut. Więcej czasu poświecimy na rozważania nad miejscem i sposobem montażu niż na samą instalację, która sprowadza się do trzech kroków:
- Zamocowania obudowy zawierającej baterie oraz sterownik
- Owinięcia wężyka wokół ramy/widelca/czegokolwiek innego
- Zabezpieczenia końca wężyka (można go np. przykleić zwykłą taśmą, choć ja osobiście wcisnąłem go po prostu pod pancerz linki tylnego hamulca)
A jak świeci Lighthaus? Przekonajcie się sami:
Po lewej: zdjęcie w "całkowitej" ciemności. Po prawej: te same parametry naświetlania, biała plama to wyświetlacz licznika Garmin Edge 800 ustawiony na połowę jasności.
Do wyboru mamy trzy tryby świecenia: ciągły oraz dwa migające o różnej częstotliwości, wszystkie obsługiwane przyciskiem pełniącym jednocześnie funkcję włącznika. Moim zdaniem tak jest idealnie: lampka zaspokaja pragnienia (umiarkowanych) gadżeciarzy, ale nie jest skomplikowana w obsłudze.
A co z bezpieczeństwem?
Najtrudniejsze pytanie zostawiam sobie na koniec: czy Lighthaus realnie poprawia bezpieczeństwo rowerzysty? Muszę się przyznać, że... nie znam odpowiedzi na to pytanie.Podsumowanie
Nie ukrywam, że nie czuję się targetem dla wynalazków w rodzaju Lighthaus. W kwestii osprzętu jestem raczej tradycjonalistą: stawiam na sprawdzone rozwiązania, a jeżeli podążam za nowościami, robię to głównie wtedy, kiedy widzę w tym głębszy sens.
Czy to oznacza, że oceniam lampki Lighthaus nisko? Bynajmniej! Po prostu uważam, że jeżeli priorytetem jest bezpieczeństwo, lepszym wyborem jest tradycyjne oświetlenie oraz komplet dobrej jakości odblasków.
Jeżeli jednak jesteś osobą, którą trudno namówić na wożenie ze sobą zwyczajnej lampki lub zależy Tobie na tym, aby oświetlenie stało się częścią Twojej rowerowej stylówy, jestem pewny, że będziesz zadowolony(-a) z tego wynalazku.
Producent wykazał się dość ciekawym podejściem do tematu. Ja także czuję, że nie jestem i nie będę targetem tego wynalazku. Preferuję korzystanie z mocnej lampki z przedniej i tylnej. Jako ciekawostkę wkleję filmik znaleziony w sieci. Gość zrobił niezłą choinkę z roweru : http://www.youtube.com/watch?v=PBYWn5IldNM
OdpowiedzUsuń